Zamiast opłatka, pigułki: prozac lub viagra. Będzie adekwatniej, biorąc pod uwagę, że człowiek, wielce zagoniony (nie mając czasu i cierpliwości) zamienił kłopotliwą obietnicę religijnego uniesienia na ulgę i doraźne spełnienie, które ofiarowują medykamenty.
Te pulsujące nerwowo neony i girlandy światełek, buzujące gwarem targowiska, ani zapach sztucznej jodły nie są żadnym preludium Bożego Narodzenia. To szczytują handlowcy. Po zakupowej orgii zostaną śmieci, prezenty poupychane w szafkach, ból brzucha z przejedzenia.
Zobaczcie, jak wygląda wymierzona w shopoholizm krucjata Wielebnego Billego.
Może więc raz, a porządnie, pożegnać się z fikcją i upić?