Darowałem sobie gigantyczny Open’er, wczoraj leżakowałem w Browarze Mieszczańskim na środowiskowym art-spędzie: Podwodnym Wrocławiu. Za kilka tygodni OFF Festival. Skład jest zachęcający.
Mam swoją listę kapel, które z chęcią zobaczyłybym na żywo, bez pomocy m banku. Najlepiej we Wrocławiu.
Trochę fermentu na okołopunkowej scenie spowodowała grupa Be Your Own Pet. Powiewając sztandatem „i give a fuck” BYOP to coś pomiędzy garażowym punkiem, adhd Iggiego Popa i sprasowanym w skoczne riffy hałasem Sonic Youth. BYOP są na fali, świeżo po wydaniu płyty: „Get Awkward”.
Filmik jest fanowskim montażem paru starych filmów, swoją drogą, równie walniętych jak BYOP.
Filmik jest fanowskim montażem paru starych filmów, swoją drogą, równie walniętych jak BYOP.
Przy Wolf Parade BYOP to tylko nabuzowane energią dzieciaki. Muzyczna dojrzałość Wolf Parade budzi i radochę, i szacunek. Grupa wywodzi się z Montrealu, kanadyjskie kapele za nic mają gatunkowe podziały. W żonglowaniu stylami WP jest niezrównany.
Foals: chłopaki nerwowo potupują, drepczą i potrząsają grzywkami – ciut pretensjonalne i egzaltowane. Ale muzyka niczego sobie, wciąga i zaskakuje. Więc zamiast stawiać na nich krzyżyk, zobaczyłbym Foals na żywo.
Switches – dawca sezonowych hitów na gitarowe potańcówki dla licealistów i studentów pierwszego roku. Nabijam się, sam chętnie bym potupał.
Bezzębny, mruczący Mark E. Smith. The Fall istnieje od 1976 roku i to prawdziwy cud, że nadal gryzą i kopią…Hałasujące dzieciaki powinny u nich pobierać naukę, u nas the Fall w końcu dać koncert; czas ucieka.
Soniczno- elektroniczny Ratatat. Chciałoby się poskakać.
I chyba najbardziej „pojechany” muzyczny kolektyw w tym zestawie – Feral Children. Chłopaki wróciły z tartaku? To wszak Seattle, innymi słowy, prowincja. Ale jak grają.