0. Democracy without secrets. from nulpunt on Vimeo.
Największą korzyść ma oczywiście obywatel: sięgając po opracowane w przystępny i obrazowy sposób urzędowe informacje może wyrobić sobie pogląd na temat decyzji, procesów, zjawisk, i koniec końców, jest w stanie dokonywać wyborów sensowniejszych niż gdy dostępu do informacji jest pozbawiony. Rzućcie okiem na wideo.
Wrocławski, pełen pesymizmu, przykład – spędziłem ostatni, grudniowy piątek na sesji rady miejskiej Wrocławia przysłuchując się sporom wokół projektu budżetu na 2013 rok. Polityczna wrzawa, retoryczne popisy i personalne złośliwostki zastąpiły dyskusję o konkretnych liczbach. Ile miasto ma przeznaczyć na edukację w porównaniu z poprzednimi latami? Jaka część sumy przypadnie na konkretną dzielnicę i w relacji do żyjących na danym obszarze uczniów? Jakie fundusze urząd miejski zarezerwuje na sprzątanie ulic i jak ta kwota ma się do sum wydawanych przez inne polskie miasta o zbliżonej wielkości? Jaki procent pieniędzy zarezerwowanych na kulturę zostanie przeznaczony na edukację kulturalną i wydarzenia w peryferyjnych dzielnicach, a ile na koncerty organizowane na Rynku?
Pojąć tego i wytłumaczyć nie sposób, wszak trafiło na gremia do dyskusji nad finansami predestynowane. Matematyka przegrała z politycznym mętnym żywiołem.
I na koniec mało pocieszająca konkluzja: jeśli radni mają problemy z analizą projektu budżetu, to jakim to jest wyzwaniem dla mieszkańca?
Żegnając rok 2012 nie mam złudzeń, że następca w kalendarzu odziedziczy te same emocje i kłótliwość, które od lat rządzą polską polityką. Klasie politycznej pozostaje wałkowanie tych samych problemów, tym samym językiem. Choć wiele się wokoło zmienia i czas nie stoi w miejscu.