Lou Reed nie żyje. David Byrne ma się dobrze. Patti Smith pisze, Iggy Pop nagrywa. A co z Johnem Lourie? Powraca po latach jako narrator telewizyjnego cyklu „Maluj z Johnem”. Ten John Lurie? Ikona nowojorskiej no wave, lider legendarnych Lounge Lizards, przyjaciel Jimiego Jarmuscha? Owszem, ten. Maluje obrazy. Mówi, że uratowały mu życie. Muzyk, aktor, kompozytor, oryginał sporego kalibru. Biografia Johna Luriego to szafa pełna książek różnych gatunków; nie tylko literatury faktu. Liderując Lounge Lizards pokazał, na czym polega granie jazzu w czasach no wave i punk. Razem z Jimim Jarmuschem („Nieustające wakacje”, „Inaczej niż w raju”, „Poza prawem”) wywrócił myślenie o kinie. Grając w duecie z Roberto Benigninim, doczekał się szczególnego uznania z jego strony. „Bardzo duży aktor i muzyk, którego wszyscy na…
Założony latem 2018 roku microblogowy Parler eksplodował nagle i przygasł. Miała być ostoją dla przeciwników cenzury i prawicowych wolnościowców wykurzonych z Twittera i Facebooka, lecz sam musi teraz szukać przytuliska. Po wyrzuceniu z serwerów Amazona, Parler korzysta z usług rosyjskiej firmy DDoS-Guard. Tej samej, której klientem jest m.in faszystowskie forum Daily Stormer. Historia Parlera to stopniowy lot wznoszący, który nagle przechodzi w pikowanie. Główna komisja śledcza Izby Reprezentantów Kongresu USA chce poznać ewentualne związki serwisu z atakiem (6 stycznia 2020 r.) na Kapitol. Mowa o udziale w podżeganiu do popełnienia przestępstwa i powiązaniach z rządami innych krajów (głównie Rosji). Komisja zwróciła się do Federalnego Biura Śledczego o wszczęcie śledztwo. W liście do FBI kongresmenka Carolyn Maloney nawiązuje do doniesień tabloidu „Daily Mail” o rosyjskiej…
Profil społecznościowy stał się ratunkową szalupą. Człowiek w niej siedzi, macha chorągiewkami i odpala race. Niektórzy mają do tego smykałkę. Są zauważani. Inni nie i takich często ogarnia desperacja, więc kombinują jak mogą. Większość przepada, znika z horyzontu. Widzę to tak dlatego, że wiele osób wiąże Facebooka z pracą zawodową. Traktuje bardzo serio, co mnie w ogóle nie dziwi. Paru osobom w tych życiowych zabiegach mocno kibicuję. Staram się jednak zachować dystans, patrzeć jak na film. Gdy więc w przyrodzie walczy się byt, w mediach społecznościowych o zasięgi. Tego dotyczą wprost artykułowane apele: pomóżcie, bo spadają mi zasięgi. To myślenie o powiązaniach i dynamikach, które tu wychodzą na plan pierwszy, sugeruje skojarzenie z fabryczną maszynerią, która musi być ciągle pod parą. Dokładna jak w…
Nie lubię oglądać wywiadów nagrywanych w trakcie jazdy samochodem. Mamy ich rozmaite wariacje: mały fiat, obklejony reklamą elektryk, auto niewiadomej marki, w której ledwie się interlokutorzy mieszczą, albo takie, w której zmieściłaby się na tylnych siedzeniach żona, dwójka dzieci, pies oraz zabawki. Wait, takiego cyklu nie widziałem. Dlaczego samochód, a nie np. wspólne łuskanie fasoli? Mam kilka hipotez, lecz obawiam się, że pojedynczo traktowane nie dają wyczerpującej odpowiedzi. Stawiam więc na mix. Pierwsza z brzegu hipoteza: dominacja. Rozmowa w samochodzie wiąże się u zaproszonej osoby z poczuciem bycia zdanym na łaskę kierowcy. Niby zwyczajna gadka, ale przecież facet może na coś wjechać, ewentualnie się rozbić lub kogoś potrącić. Lepiej więc go nie denerwujmy i odpowiadajmy sprawnie na pytania. Po drugie, poczucie bliskości. Rozmowa w…
O prywatnym życiu Matthew Rosendelda, znanego też jako Moxie Marlinspike, niewiele wiadomo i jest w tym sporo jego zasługi. Choć Moxie rzuca się w oczy – jest typem wysportowanego wysokiego chudzielca z blond dreadami – to jest osobą skrytą i nieufną, nie tylko wobec mediów. Jego przyjaciele też nie są rozmowni. I choć popularność Signala rośnie, on, jego twórca, woli pozostać w cieniu. Gdy odbierał nagrodę – ufundowaną przez współzałożyciela PayPal – za kryptograficzne osiągnięcie, zażyczył sobie, by nie rejestrować jego publicznego wystąpienia. Ten rodzaj rezerwy obecny jest w relacjach z dziennikarzami. Stawia warunek: off the record. Żadnego nagrywania, rozmowy tylko przez Signal lub bezpośrednie spotkania. Najczęściej w plenerze. W wywiadach i artykułach pojawiają się te same powtarzalne motywy. Są na jednak tyle intrygujące,…
Po wydarzeniach na Kapitolu i paroletnim prologu – upływającym pod hasłem „dezinformacja i fake newsy” – można śmiało potwierdzić przetasowania w peletonie. Czwarte miejsce przypada platformom społecznościowym. Tu ogniskuje się uwaga wszystkich, choć zdefragmentaryzowana i rozproszona, to jednak powodująca stany i napięcia niepokojące decydentów i zmuszające ich do reakcji. W mediach społecznościowych można mobilizować ludzi do rzeczy zgoła nieprzewidywalnych, jak szturmowanie legislatury globalnego mocarstwa. Kto na miejscu kolejnym? Dyrektorzy generalni wielkich korporacji i tychże serwisów społecznościowych. Zanim zebrał się Kongres USA i ustosunkował, np. we wspólnym oświadczeniu obu izby, do postępowanie Trumpa, oni zdecydowanym ruchem odcięli go od globalnego megafonu. Powołali się na wyższą konieczność, dbanie o przestrzeganie prawa i wykluczenie sytuacji, że Trump nadal będzie podżegał do przemocy. Ustalmy jedno, Trump nie popełnił…
Zwolennicy Trumpa – z flagami Konfederatów i emblematami „Q” – wdzierający się do Kapitolu nie powini dziwić. Zrobili to, co zapowiadali. O aliansie ultraprawicowych radykałów i mobilizującego ich QAnona pisano sporo i od dawna. Tylko mało kto się tym przejmował. To historia z pozoru niedorzeczna. Sęk w tym, że niosąca za sobą konsekwencje bardzo poważne. Zacznijmy od tego, że jakiś facet, a może paru gości, publikuje anonimowo na friendly free speech 4chanie absurdalne posty, które układają się w pozbawioną racjonalnych podstaw miazmatyczną spiskową koncepcję. W czym rzecz? Otóż Donald Trump, wespół z teamem zaufanych oficerów, ma prowadzić tajną krucjatę przeciwko satanistyczno-pedofilskiej siatce złożonej z członków amerykańskiego liberalnego establishmentu. Są w niej m.in. Hilary Clinton z rodziną, Bill Gates, a także, owszem, znaczącą rolę pełni…
Były premier Leszek Miller, Krystyna Janda, pewnie wiele ważnych person – także szczebla powiatowego – zaszczepi się przeciw covid-19 wcześniej niż wielu medyków. Nie żeby medycy się ociągali. Oni na szczepionkę czekają. W takich sytuacjach można obserwować, co znaczy i jak się przejawia solidarność społeczna. Czym jest w praktyce. Teoretycznie solidarność wiąże się z gotowością do rezygnacji z niektórych potrzeb, aspiracji i przywilejów na rzecz grupy lub po prostu innych ludzi. Nieprzypadkowymi ludzi, bo współtworzących zbiorowość. Taką zbiorowość, z której jest się dumnym, która jest powodem satysfakcji. Spoiwem jest tu zaufanie, którym się wzajemnie darzymy: ja tobie, ty mnie.To wcale nie jest zdolność do poświęcenia się. Zwykle nie chodzi o heroizm, raczej o kindersztubę i skromność. Coś, co symbolicznie ujmuje powiedzenie: proszę, pan/pani pierwszy/a.…
To z historia z gatunku takich, które chce się obejrzeć na dużym ekranie. Historia oglądana w narastającym zdziwieniu, że możliwe jest bycie oficerem niemieckiej armii i zarazem syryjskim uchodźcą, który nie mówi słowa po arabsku. Niedoszłym zabójcą mieszkającym z mamą. Facetem trenującym po lasach z neonazistami służącymi w elitarnych oddziałach armii i policji. Marzącym o tym, by zostać szefem Bundeswehry i dokonać neonazistowskiego puczu w obronie niemieckiej konstytucji(!). Facetem, który dziś twierdzi, że to wszystko nieporozumienie, a on jest usposobionym filozoficznie pacyfistą, który dużo pisze. Z tym spiętrzeniem absurdów i niedorzeczności – ujętych w losy jednego faceta – może sobie poradzić tylko ktoś o klasie Joela i Ethana Coenów. Inni polegną. Nieważne, film fabularny czy serial. Zbyt wiele w historii jest karkołomnych zwrotów, które…
Jeśli poszukujecie wzorca pierwszej damy albo serialowej bohaterki, która przewyższa tupetem i wyrazistością postać królowej z „The Crown”, koniecznie zainteresujcie się Eleonorą Roosevelt. Za wielkimi słowami rzadko idą w parze czyny. Akurat o Eleonorze Roosevelt nie można powiedzieć, że rzucała słowa na wiatr. Przyszłość należy do tych, którzy wierzą w piękno swoich marzeń – tak pisała. A tych marzeń miała sporo. Wiodła życie, które trudno uznać za naznaczone nudą, zniechęceniem lub beztroską żony kolejnego (32) prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki.Biografowie zgodnie portretują Eleonorę Roosevelt jako kobietę wyemancypowaną, pełna pasji i determinacji. Psychologizując, można rzec, że córka ojca-alkoholika i narcystycznej matki, osierocona w wieku 8 lat, konsekwentne umacniała swoją tożsamość i osobowość, krocząc od wyzwania do wyzwania. W młodości była wycofana i nieśmiała. Po urodzeniu sześciorga…